Bieg na
Szczyt Rondo 1 - 12 marzec 2016 roku - Warszawa
Pomysł uczestniczenia w tym biegu zrodził
się całkiem niespodziewanie w 2015 roku. W czasie zaprzestania biegania, z
racji kontuzji, inspirowałem się kolejnymi wyzwaniami biegowymi. Już wtedy
postanowiłem, że koniecznie muszę się na tym biegu pojawić. I stało się!
Do Warszawy wybrałem się 11 marca, moja
wizyta była połączona z bieganiem i zwiedzaniem stolicy. W planach było
kilka muzeum, centrum doświadczalne, spacery no i wiele innych atrakcji. Jednym
słowem to był bardzo fajnie spędzony weekend.
Od początku. Wydawanie pakietów
startowych, który składał się z worka na odzież i fajnie zaprojektowanej
koszulki biegowej przebiegało niesamowicie sprawnie, a wiec oficjalnie stało
się, stanąłem do rywalizacji z grupą niemal 500 amatorów. Równocześnie zawody
te były połączone z Mistrzostwami Europy w biegu po schodach, więc można było
spotkać i podziwiać czołówkę europejskiego Towerrunningu z Mistrzem Świata na
czele - Piotrkiem Łobodzińskim.
Czym jest zatem Bieg na Szczyt Rondo 1?
To bieg po schodach, na 37 piętro ( a
właściwie 38 - o tym nikt nie wspomniał :) na wieżowiec Rondo 1. Do pokonania było 836 schodów, 76
lewych zakrętów na klatce schodowej i 194 metry przewyższenia. Nie byle jaki
wyczyn.
Do tej pory nie miałem wielkiej
styczności z bieganiem po schodach, ale zawsze musi być ten pierwszy raz :)
Przed samym jednak biegiem zaczerpnąłem opinii
od zawodników którzy już ukończyli jaką taktykę wybrać i co jest rozsądne.
Wszyscy byli zgodni, zacząć wolno, nie szarżować bo i tak przyjdzie kryzys.
Moja grupa startowa składająca się z 25
zawodników startowała o godz. 12:30. Zająłem swoje miejsce i co 15 sekund
widziałem jak startuje kolejna osoba. Przyszła moja kolej.. 3, 2, 1 START!
1-5 PIĘTRO - W głowie jedna myśl, wolno! nie szarżuj! technika: dwa
schodki i sprawne łapanie się poręczy. Cały czas utrzymywanie głębokiego
oddechu od pierwszych metrów.
6-15 PIĘTRO - Dalej idzie to dość sprawnie i gładko, myślę sobie kiedy przyjdzie
kryzys. Na schodach wyprzedzam już dwie osoby startujące wcześniej.
16- 23 PIĘTRO - Jakbym nieco zwolnił, oddech coraz cięższy, mocno dyszę, cały czas
patrzę "które to już piętro".
Na końcu jest kryzys.
24-32 PIĘTRO - Kolejne piętro wchodzę wolno stopień po stopniu, mocno oddychając
całymi płucami, jest ciężko..mam dość - i wiem co to bieganie po schodach. Od
25 piętra znów wbiegam dawną techniką - 2 stopnie i poręcze. Liczę piętra w
głowie do końca. Jeszcze 5 jest dobrze. Przyspieszam.
33-36 PIĘTRO - Naprawdę przyspieszyłem, słyszę już głosy na ostatnim piętrze,
dopingują mocno wolontariusze na każdym z tych pięter. Jeszcze trochę. W głowie
już jedno. Zaraz koniec. Oddech ciężki ale już wiem że dam radę.
37 PIĘTRO - jak to 37 piętro, a tu jeszcze trzeba kawałek korytarzem biec w lewo
potem w prawo znów w lewo, oj ciężko, nogi wiotkie, płuca palą, już widzę metę.
DOBIEGAM. Dostaję wodę, medal na szyję. przechodzę dalej i siadam pod ścianą.
Ciężko oddycham, kaszle, wszyscy obecni tam kaszlą, mało kto może coś powiedzieć.
Po pewnym czasie dochodzę do dość dobrego stanu. Rozmawiam z innymi
uczestnikami, robimy zdjęcia, wymieniamy spostrzeżenia, poznaję znajomych -
choćby www.facebook.com/KubaTrinuje. Warszawa z 37 piętra wygląda świetnie. Co
jakiś czas otwierają się windy i znikają w nich kolejni uczestnicy. Przychodzi
i pora na mnie. Zjazd windą na dół kończy tą krótką, ale jakże fajną
biegowo-schodową rywalizacje.
Czas: 5 min 44 sek
Miejsce: 90 na 429
Na 37 piętrze z medalem |
Po biegu wiem, że na tym zabawa się nie
kończy i w kolejnych dniach zapisuję się na 49 piętrowy bieg SKYRUN we
Wrocławiu J
Będzie zabawa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz