We wtorek 11 listopada, w Narodowe Święto
Niepodległości w całej Polsce organizowane jest szereg biegów z tej okazji. Ja
postanowiłem wybrać się do Goleniowa, w którym to organizowana jest już po raz
26-ty Goleniowska Mila Niepodległości. W ramach tej imprezy co roku odbywa się
mnóstwo biegów dla najmłodszych oraz nieco starszych, a także zawsze silnie
obsadzony bieg na 1 mile i Bieg GAZ System na 10 km, który jest ostatnią
imprezą tego dnia. Do Goleniowa udałem się w dzień biegu z racji bliskiego
miejsca zamieszkania. Po przybyciu na
miejsce i odebraniu pakietu startowego kibicowałem i dopingowałem najmniejszych
uczestników tych zawodów.
PAKIET STARTOWY:
Zawartość pakietu startowego |
Składał się z numeru startowego, chipa mocowanego do buta, bardzo fajnie
przygotowanej koszulki technicznej w kolorze czerwonym, bidonu, zakładek do
książki z sylwetkami gwiazd pojawiających się w poprzednich latach, czerwonego
okolicznościowego kapelusza i innych drobnych gadżetów. Wszystko zapakowane w
papierową torbę. Opłata startowa od 40 do 80 zł w zależności od terminu
zgłoszenia. Limit zawodników na bieg 10 km to 1200 osób.
Odbiór pakietów mieścił się przy scenie głównej w namiotach i przebiegał
bardzo sprawnie. Depozyt i szatnie z prysznicami w budynku stadionu. Wszystko bardzo
dobrze oznaczone, a na miejscu wszystkim pomagali wolontariusze.
OCENA: 9/10
OCENA: 9/10
TRASA:
Start biegu zlokalizowany w okolicy parku. Bieg
rozgrywany był na trzech okrążeniach w centrum miasta, plus dobieg do miejsca
mety, która zlokalizowana była przy wejściu na stadion. Trasa niemalże płaska.
Dobrze przysłonięta przez budynki i park od wiatru. Po całej długości
zlokalizowani kibice, jednak najwięcej na wysokości mety, którzy bardzo mocno
dopingowali na trasie. Niestety mankamentem jest bardzo krótki punkt z wodą i
ustawiony tylko po jednej stronie przez co na pierwszym okrążeniu nie zdołałem
złapać wody. Wiem, że termin biegu sprawia, że wody aż tyle nie potrzeba jednak
każdy powinien móc z niej skorzystać bez biegania na drugą stronę ulicy. Tu
niestety spory minus L.
OCENA: 7/10
OGÓLNE
WRAŻENIA:
Do Goleniowa wróciłem po rocznym niebycie. W 2012 roku
pobiegłem tam po raz pierwszy po niżej 40 minut, wtedy było to: 39:42. Trasa
nie posiadała jeszcze atestu. Dzisiejsza jest już w pełni atestowana. W tym
roku postanowiłem tam wrócić z racji tego, że bieg moim zdaniem się rozwinął i
przyciąga coraz większe grono biegaczy. O czym świadczą zeszłoroczne i
tegoroczne liczby uczestników. W tym roku chyba po raz pierwszy organizatorzy
zadbali o nagrody w losowaniu. Obdarowali 10 osób zegarkami od TIMEX, mi się niestety nie udało zgarnąć
nagrody. Zgarnąłem jednak coś innego. Co to takiego?
Życiówka! Ustanowiłem nowy rekord życiowy na dystansie
10 km i wynosi on teraz 36:58. Co dla mnie było wielkim szokiem na linii mety
gdy spojrzałem na zegar! Ale po kolei.
Jadąc na bieg nastawiłem się na poprawę rekordu
życiowego jednak chciałem pobiec na totalnym luzie. Pogoda w tym dniu była
bardzo dobra: zero wiatru, idealna temperatura do szybkiego biegania – ok 8
stopni i dobra wilgotność powietrza. Z ubiorem na bieg miałem pewne problemy,
bo nie wiedziałem czy na krótki rękaw nie przesadzę. Do tego postanowiłem
założyć rękawiczki z racji tego, że strasznie marznę w ręce. I wiecie co. Było
to bardzo dobre zagranie, choć gdy wyszedłem było mi zimno ale szybko się
rozgrzałem – nawet w kolejce do toi-toia J. Przed biegiem wykonałem kilka szybszych odcinków i
powiedziałem sobie co będzie to będzie. O 14:35 ponad 1000 osób ruszyło na
trasę biegu. Już na starcie było wiadomo, że wygra któryś z Kenijczyków, którzy
mocno obsadzili ten bieg. Strzał z pistoletu i wszyscy ruszyli. Pierwszy
kilometr to wiadomo mocno żeby się rozstawić, zając pozycję i tak poleciałem go
w 3:25 min/km. Stopniowo z kilometra na kilometr zwalniałem do swojego
optymalnego tempa. Niestety na 6 i 7 kilometrze poczułem straszny ból w plecach
przez co nieco zwolniłem i zmieniłem technikę biegu. Ból jednak ustąpił i ja
się rozpędzałem do mety. Wiedziałem i czułem to, że mogę zrobić fantastyczny
czas. Pomógł mi kolega Robert, który goniąc z tyłu dołączył i tak ostatnie 2
kilometry biegliśmy ramię w ramię. Na ostatniej prostej to już wyścig.
Przycisnął tempo biegu, ale i ja nie zostałem w tyle postanowiłem dać z siebie
tyle ile mogłem. I tak ostatni kilometr przebiegłem w 3:38 min/km. Wpadając na
metę i widząc czas poniżej 37 minut byłem przeszczęśliwy.
Cały sezon był taki dość w kratkę, a mimo to udało mi
się ustanowić życiówkę. Ba! Dwie życiówki, bo jak się później okazało mój
międzyczas z 5 km to również życiówka i
wynosi poniżej 18 minut.
Po wbiegnięciu na metę na szyję wędrował bardzo
pokaźnych rozmiarów odlewany medal oraz dyplom.
Poczęstunek odbywał się na
terenie szkoły, organizatorzy zapewnili dobre pasta party po biegu, pączka oraz
gorącą herbatę.
Po biegu na scenie wręczone zostały nagrody dla
najlepszych. Po losowaniu szczęśliwy udałem się w drogę powrotną do domu. We
wspaniałych nastrojach opuszczałem Goleniów, myśląc czy nie wrócić tutaj w
przyszłym roku. Minusy minimalne, które można szybko poprawić i kolejna edycja
będzie jeszcze lepsza!
OCENA: 9/10
Zdjęcia
własnego autorstwa i znalezione w sieci za co dziękuję fotografom, wykonują
kawał wspaniałej roboty J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz