Mamy już niemal połowę lutego, a ja nie
podsumowałem jeszcze "swojego" sportowego 2015 roku. Kompletnie nie
wiedziałem jak się za to zabrać: co napisać, co ukazać. Jednak postanowiłem to
zrobić.
Co więcej zatytułowałem to: "Podsumowanie
2015 roku, czyli ambicje, operacja, rehabilitacja i powrót do zdrowia".
Po swoim Maratonie w Berlinie w 2014
roku podjąłem współpracę z Pawłem Pszczółkowskim z Pszczółkowski Team, który
miał mnie przygotować do nowo wyznaczonych celów. Były to między innymi:
- Praga Marathon
- Maraton Karkonoski na dystansie Ultra
- Półmaraton poniżej 1:20
Niestety wszystko przekreśliły wyniki
rezonansu magnetycznego, które potwierdziły przypuszczenia mojego ortopedy –
zerwane więzadło krzyżowe w lewym kolanie i uszkodzona łąkotka. Problem z
kolanem miałem od początku 2014 roku. Ból jednak się nasilał więc pod koniec
udałem się do ortopedy. Tak naprawdę miałem nadzieję, że to nic poważnego.
Myliłem się.
Lekarz postawił przede mną jasną
decyzję: odpoczynek od sportu i operacja kolana albo sport z bólem do czasu
operacji. Wybrałem tą pierwszą według mnie rozsądniejszą decyzję. Musiałem
zrezygnować ze wszystkiego i ograniczyć sport do minimum, a do tego poświecić
większą uwagę na wzmocnienie nogi przed zabiegiem. Wszystkie plany i sportowe
ambicje legły w gruzach jak domek z kart. Tu link do kontuzji:
Sport w moim wykonaniu występował w
stopniu minimalnym. Był to głównie rower szosowy i stacjonarny. Do tego do
czasu zabiegu dochodziła siłownia. W etapie rehabilitacji dużo chodzenia.
Końcówka roku to już powrót do biegania i
na rower, niestety z problemami mięśniowymi, jednak wszystko z czasem wróciło
do normy.
Wszystkich zarejestrowanych aktywności
wyszło niespełna około 900 kilometrów, mało.
Co przyniesie 2016 rok się okaże. Cele
znów mam postawione i są one nie tylko biegowe J